Dramat w Agencji Pocztowej w Paniówkach
85 lat temu w spokojnej wsi doszło do zbrodni, która wstrząsnęła całym regionem. Zabójcą okazał się listonosz.
Spokojne Paniówki dostają się do prasy w roku 1932 za sprawą morderstwa w agencji pocztowej. Listonosz zastrzelił swojego przełożonego. Wydarzenie niecodzienne, bowiem pracownicy poczty są funkcjonariuszami zaufania publicznego. Trzeba było mieć nieposzlakowaną opinię, aby zdobyć taką posadę. Listonosz odpowiadał nie tylko za pieniądze i listy roznoszone po ludziach, ale również miał wolny wstęp do domów.
Każdy w Paniówkach lubił listonosza Józefa Janusa, syna maszynisty sąsiednich Paniów. Józef był zawsze mile widziany przez mieszkańców Paniówek, a zwłaszcza przez gospodynie. Przynosił gazety, emerytury i renty oraz służył dobrą radą, a ponadto był młody i przystojny. Nikt nie przypuszczał, że pewnego dnia stanie się on bohaterem wielkiej sensacji.
Ludzie nie mogli uwierzyć, że to on zabił swojego przełożonego z miejscowej poczty – Alojzego Szołtyska.
W toku śledztwa wyszło na jaw, że naczelnik agencji pocztowej od pewnego czasu miał podejrzenia wobec swojego podwładnego odnośnie nadużyć pieniężnych związanych z dostarczaniem emerytur i rent. Trzydziestojednoletni listonosz skarżył się zaś na szefa, że jest bardzo surowy i krytyczny wobec niego. Obaj panowie nie przepadali za sobą. W każdym razie nie było to związane z polityką, bo obaj pocztowcy byli propolscy. Inaczej nie pracowaliby w państwowym urzędzie, a propolskie poglądy w Paniówkach były tradycją – w Plebiscycie (w 1921 roku) 567 mieszkańców głosowało za Polską a 48 za Niemcami. .
Pewnego dnia listonosz nie pojawił się w pracy. Alojzy Szołtysek powiadomił listonosza, że jeśli na drugi dzień nie stawi się do pracy, to zwolni go dyscyplinarnie. Dlatego więc następnego dnia o 7 rano listonosz przyszedł na pocztę i czekał na przełożonego. Gdy ten się pojawił, doszło do gwałtownego sporu między nimi. Zdesperowany listonosz sięgnął po broń i dwoma strzałami zastrzelił swojego przełożonego, a później siebie. Na miejsce tragedii dotarli niemal natychmiast naczelnik gminy Tomasz Pyka, jego syn Bernard Pyka oraz Paweł Mazurek, gdyż pomieszczenie Urzędu Gminy oddzielał od agencji pocztowej jedynie korytarz. Wszelka pomoc okazała się jednak zbędna.
Była to szeroko komentowana tragedia, która wstrząsnęła całą okolicą. Tragicznie zmarły Alojzy Szołtysek był kawalerem. Mieszkał w sąsiednim budynku u brata Adama. W chwili śmierci
miał 27 lat. Jego funkcję objął następnie Paweł Mazurek, działacz społeczny. .
Mieszkańcy Paniówek długo nie mogli zapomnieć wydarzeń, które odbyły się na poczcie. Mimo upływu 85 lat istnieje nadal budynek starej poczty oraz żyją świadkowie tej strasznej tragedii i potomkowie rodziny zastrzelonego Alojzego Szołtyska.
/Zygmunt Strzoda/