Jadwiżanki z Przyszowic

Zgromadzenie sióstr św. Jadwigi z siedzibą w Katowicach – Bogucicach otwarło swoją placówkę w Przyszowicach w 1936 r. Jak wyglądały początki ich pobytu w Przyszowicach, niech opowiedzą one same. Oddajmy im więc głos – oto obszerne fragmenty z kroniki klasztoru, która została spisana już po wojnie.

W kronice tej czytamy [pisownia oryginalna]:
„W roku 35 wojsko polskie zażądało od mjr. von Korna służby wojskowej. Justin von Korn będąc niemieckiego ducha i przekonania odmówił Polsce
służby wojskowej. Polska wypowiedziała mu pobyt w kraju. Justin von Korn był zmuszony rozparcelować swój majątek w Polsce i opuścić kraj. Z początku 1936 r. cały majątek został oddany tow. „Ślązak”, która to zajęła się parcelacją. W Przyszowicach jest piękny zamek w środku zieleni otoczony parkiem 3 ha i zaraz przed domem jest pięknie utrzymany staw i zaraz ciągną się prześliczne
łąki. Pan Just1 – kramarz wódki i piwa z Gierałtowic miał zamiar odkupić z parcelacji park wraz ze stawem, który miał służyć za ogród koncertowy, wyszynk z restauracją wódki i piwa, a na
stawie dla zabawy miały pływać łódki. Ks. dziekan Franciszek Pogrzeba bardzo się tego obawiał, gdyż zamek z parkiem leżą na przeciw kościoła. Chcąc zapobiec pijaństwu, powiadomił ks. kanonika Pawła Czaję, a ten ks. kuratora Augustyna Koźlika. 1.V.1936 r. przyjechał do Bogucic do domu prowincjonalnego ks. kurator proponując matce prowincjałce, by siostry św. Jadwigi osiedliły się w Przyszowicach. Komisarz „Ślązaka” pan Lubos dążył do tego, by siostry osiedliły się w Przyszowicach. Sam kupił sobie parcelę – chciał, by siostry były jego sąsiadami. Zamek, 45 morgi ziemi
(park, łąki, las, pole) kosztowały 86 000 zł. Prowincja nie miała takiej kwoty. Wspomagały ją ks. Czaja z Chorzowa i ks. Otręba ze Świętochłowic dając pieniądze do amortyzacji. 15.IX.36 r.
został oficjalnie zamek przekazany siostrom. Siostry zaczęły od remontu, gdyż po wyprowadzce państwa v. Korn zamek został bardzo spustoszony.
18.X.36 – uroczyste wprowadzenie sióstr do parafii. Ks. Pogrzeba w czasie uroczystej mszy świętej wyraził radość tak swoją jak i całej parafii o przybyciu sióstr i stwierdził, że jak tylko dostał się do Przyszowic, to było jego troską i życzeniem, by kiedyś powstał klasztor w Przyszowicach, bo parafia bez zakonnych sióstr to tak jak potrawy bez soli. Ks. Pogrzeba i Matka Prowincjałka oddali siostrom klasztor Columbana Potocka Anna Duda, Elżbieta, Arkadia Siostry zabrały się do roboty, zwożono meble z każdego
klasztoru, gdyż dom był pusty. Przez pierwsze dwa tygodnie chodziły na obiad na probostwo. Przy zamku było też 7 mórg pola ornego jako fundacja założona przez Piotra Przyszowskiego przeznaczona na opiekę nad chorymi i ubogimi w parafii dawnymi pracownikami majątku. W związku z tym polem siostry zobowiązane są dziennie modlić się  Ojcze nasz, Zdrowaś Mario za zmarłego fundatora Piotra Przyszowskiego. Z tego pola miała jeszcze prawo korzystać wdowa p. Szwamberger, która wkrótce zmarła, a siostry miały obowiązek zrobić jej pogrzeb i opiekować się grobem. Do pola kupiono z parcelacji 1 krowę, 1 parę prosiąt i 3 kury od rodziny Kisiel w prezencie, także jesienią Kisiel obrobił pole. Dawny inspektor dworu Reiss 
wyjeżdżając zostawił im psa. W 1937 r. siostra Arkadia prowadzi kurs robót ręcznych – dużo dziewcząt z Przyszowic, Makoszów, Paniów, Paniówek i Borowej Wsi.
Zamek urządzono na dom rekolekcyjny i wypoczynkowy, na wakacje przyjechały dzieci z Bogucic. W tym roku też zaczął się wypiek hostii. W 1938 r. w lutym naprawiają dach i w nocy z soboty na niedzielę wybuchł pożar. Obudziła je straż pożarna. Pożar wybuchł od niedopałka papierosa pozostawionego przez robotnika. Pożar ugaszono w zarodku (….). Jesienią po poświęceniu kościoła zachorował ks. Pogrzeba i dostaje do pomocy ks. Franciszka Kałużę. Po powrocie ze szpitala siostry przez 3 lata opiekują się nim. w 1939 r. umiera Pius XI, 12.III. zostaje wybrany Pius XII. Columbana pisze do niego list po niemiecku z życzeniami i wysyła partię hostii. P. Kosz, który dostarczał mąki ze wzruszenia się rozpłakał mówiąc: „Mateczko, ja nie jestem godzien ażeby z mojego młyna miały być wypiekane hostie i to w dodatku mają iść aż do Ojca świętego”. Pan Kołodziej sam napisał adres i opłacił paczkę – miał sobie to za wielki honor.
2 kwietnia telefonuje p. Kołodziej, że nadeszła odpowiedź z Rzymu. Pius XII był bardzo rozczulony z tego dziecinnego przywiązania i zaufania, cieszył się i na drugi dzień wziął hostie do użytku we mszy św. i mszę tę ofiarował za wszystkie siostry, które pracują przy ich wypieku. Przysłał błogosławieństwo dla wszystkich sióstr”.
1.IX klasztor został zajęty przez wojsko niemieckie, w połowie zamku ulokował się sztab niemiecki. Klasztor otrzymuje dozorcę, muszą o wszystko go pytać, nawet czy mogą wyjść do szewca. NSV siostry hitlerowskie zamieszkują w klasztorze. W zamku zorganizowano szpitalny oddział zakaźny dla dzieci chorych na szkarlatynę, odrę i dyfteryt, pod opieką dra Letochy, aby bronić dom przed zajęciem przez Niemców. W 1941 r. wiosną Niemcy zajmują zamek i organizują szkołę rolniczą z internatem. Jej dyrektorem jest p. Wagemann, który im sprzyja i zatrudnia kilka sióstr. Na polu
musiały pracować same i były kontrolowane z tego. W przeciwnym razie byłyby wywiezione na roboty. 29.IX przychodziks. Grajewski (…).
W 1942 r. w czerwcu musiały opuścić dom i obory – zamieszkują częściowo na probostwie, częściowo w organistówce, gdzie przenoszą piekarnię. W 1943 r. otrzymują pozwolenie i asygnatę na 10 cetnarów mąki na wypiek hostii aż z Berlina. W 1945 r. poprzebierały się i pouciekały do ludzi. Matka przełożona była przez parę dniu rodziny Froncek, a potem siostry ją odwiozły do Makoszów
na probostwo aż się cokolwiek uspokoiło we wsi. W 1947 r. zaczęto budować mały domek na dawniejszych chlewach. Matka Columbana zaczyna chorować na reumatyzm. Z powodu wilgoci choroba nasila się, bez oparcia nie może chodzić. W 1948 r. zaczyna się odbudowa zamku, tylko dach i wieżę, brak pieniędzy, ukończono 9 pokoi. W 1949 r. upaństwowiono dobra, prace remontowe przerwano. W 1950 r. upaństwowiono resztę dobytku – zabrano im 1 krowę z cielątkiem i świnię, wolno im mieć tylko 2 krowy. W 1951 r. Columbana umiera w marcu w pierwszy piątek
miesiąca”. Tyle wypiski z kroniki klasztoru. W uzupełnieniu należy dodać, że z czasem Zakon wybudował osobny budynek mieszkalny z zapleczem gospodarczym i piekarnią do wypieku hostii. Dziś oprócz budynku mieszkalnego wszystko stoi puste. Wypiek hostii trwał od 1937 do marca 2021 r., kiedy to zaprzestano go z powodu lockdownu. Po otwarciu kościołów już do niego nie wrócono.
Urządzać przyszowicką placówkę zaczęły cztery zakonnice, ale z czasem dochodziły nowe. Maksymalna ich liczba dochodziła do 15. Aktualnie przebywają w niej tylko dwie osoby,jednak dom nie jest przeznaczony do likwidacji, lecz traktowany jest po części jako dom wypoczynkowo-rekreacyjny dla sióstr potrzebujących wyciszenia, spokoju, a także potrzebujących ciszy dla osób pracujących naukowo.

Krystyna Augustyniak