Przejść po żelaznym moście – wywiad Legalnej Kultury – Monika Jordan-Młodzianowska
Żelazny most” – pełnometrażowy, debiutancki film w reżyserii Moniki Jordan-Młodzianowskiej, z Julią Kijowską, Bartłomiejem Topą i Łukaszem Simlatem w rolach głównych, w kinach już od 22 listopada 2019 r.
„Żelazny most” to dramatyczna opowieść o trójce bohaterów uwikłanych w miłosną relację. Pracujący na stanowisku sztygara Kacper (Bartłomiej Topa) ma romans z żoną swojego przyjaciela, Oskara (Łukasz Simlat), również górnika.
Żeby móc spotykać się z kochanką Magdą (Julia Kijowska), Kacper wysyła Oskara do pracy na odległe i niebezpieczne odcinki kopalni. W czasie ich kolejnej schadzki, w kopalni dochodzi do tąpnięcia, a Oskar zostaje odcięty w zawalonym chodniku. Kochankowie rzucają się w wir akcji ratowniczej, muszą przy tym uporać się z poczuciem winy oraz świadomością, że pośrednio przyczynili się do dramatu zasypanego męża i przyjaciela. Nie pomaga im żywe uczucie, jakim nadal siebie darzą. Zbyt wiele pytań, niepodjętych decyzji zostaje nagle bez rozwiązania, a niemożność konfrontacji z zaginionym mężczyzną zmusza kochanków do szukania odpowiedzi w samych sobie.
Reżyserka i scenarzystka, Monika Jordan-Młodzianowska jest absolwentką wydziału reżyserii PWSFTviT w Łodzi. Pracowała m.in. na planach filmów fabularnych: „Panie Dulskie” i „Fotograf” oraz serialu „Pitbull” jako reżyser obsady oraz II reżyser. W 2011 zrealizowała w ramach programu „30 minut”, w Studiu Munka, film krótkometrażowy pt. „Wielkanoc”.
Z autorką filmu „Żelazny most” Moniką Jordan-Młodzianowską rozmawiała Jolanta Tokarczyk.
Co sprawiło, że zainteresowałaś się tematem wypadków w górnictwie?
Wywodzę się z Dolnego Śląska i ten temat był mi bliski. Wychowywałam się na pewnego rodzaju micie górnictwa. Bolesławiec, skąd pochodzę, znany jest jednak przede wszystkim z ceramiki i kopalni miedzi, a nie kopalni węgla kamiennego, więc ten temat musiałam dokładnie zdokumentować.
Początkowo planowałam osadzić akcję filmu w kopalni miedzi, jednak w czasie przygotowań do realizacji poznałam niezwykłych ludzi, górników, których historia bardzo mnie zainspirowała. Tę tematykę „kopalnianą” połączyłam z inną, która od dłuższego czasu mnie frapowała – z rozpadem relacji międzyludzkich, kryzysem w związkach, dewaluacją odpowiedzialności za drugiego człowieka.
„Żelazny most” nie będzie zatem jedynie filmem o wypadkach w górnictwie. Czy miejsce akcji odgrywa dominującą rolę, czy jest jedynie tłem dla wydarzeń, o których opowiadacie?
Przeciwności losu, sytuacja, kiedy dochodzi do zagrożenia życia ludzkiego na skutek zawału w kopalni została wykorzystana jako „motor” dla dalszych wydarzeń. Akcja ratunkowa po wypadku w kopalni stała się zaś pewną przenośnią dla ratowania związku i ratowania własnego człowieczeństwa naszych bohaterów. Natura, którą pokazujemy, jest bezwzględna i bardzo wyostrza konflikty. Moi bohaterowie, kochankowie przeczuwają, że przyjdzie im zapłacić wysoką cenę za zdradę, a los przyspiesza bieg wydarzeń, wyjaskrawia decyzje i motywy postępowania. Zależało mi na tym, aby backgroundem dla tej historii był prawdziwie męski świat, dlatego akcja filmu została osadzona w kopalni.
Czy inspirowałaś się prawdziwymi akcjami ratowniczymi w górnictwie? Jak przebiegała dokumentacja?
Wartościowym etapem w kontekście przyszłej realizacji filmu była dokumentacja. Przede wszystkim z uwagi na ludzi, z którymi spotkałam się na Śląsku, otwartych na współpracę, prostolinijnych. Dotarliśmy do tych, którzy brali udział w akcjach ratunkowych w kopalniach, a bezpośrednią inspiracją dla osadzenia tam akcji były wydarzenia, jakie rozegrały się około trzy lata temu w Kopalni Wujek.
W filmie nawiązujemy do modelu akcji ratunkowej, jaką przeprowadzono w tej kopalni. Wykonano wtedy odwiert głęboki na prawie kilometr, a ratownikom udało się już za pierwszym razem precyzyjnie trafić w ten punkt, do którego chcieli się dowiercić.
Inspiracją była dla nas również akcja ratunkowa w Chile z 2010 roku, kiedy na powierzchnię wydobyto 33 górników uwięzionych pod ziemią. Chilijscy górnicy zostali wydobyci na powierzchnię dopiero po ponad dwóch miesiącach, ponieważ ratownikom nie udało się za pierwszym razem wykonać precyzyjnego odwiertu i ponawiali próby kilka razy.
Niestety nasi górnicy nie mieli tyle szczęścia i żadnego z dwójki zasypanych nie udało się uratować. Zmarli w krótkim czasie po zawaleniu się ściany po wybuchu metanu.
Warto jednak wspomnieć, że w górnictwie akcję ratowniczą zawsze prowadzi się do końca. Górnicy zawsze „idą po żywego” i o tym również opowiadamy w filmie. Nawet jeśli obiektywnie wydaje się, że uwięziony nie ma żadnych szans na przeżycie, ratownicy próbują się do niego dostać bez względu na okoliczności.
Tak było i tym razem w Kopalni Wujek – ratownicy równocześnie próbowali się dostać do zasypanych podziemnym korytarzem i wykonując odwiert. Pierwsza droga trwała bardzo długo, ponieważ chodnik uległ zawaleniu, odwiert wykonano dużo szybciej.
W jaki sposób trudne warunki panujące pod ziemią determinowały Wasze wybory: sprzętowe i artystyczne?
Zdjęcia pod ziemią stanowią tylko część filmu, ale rzutują też na stylistykę pozostałych sekwencji. Wykorzystując słabe, punktowe światło również w scenach miłosnych pary kochanków, staraliśmy się dać widzowi emocjonalne poczucie tego, co może się dziać pod ziemią, gdzie uwięziony został mąż bohaterki. Nie chcieliśmy, aby ta metoda nas krępowała, ale taki typ świecenia dobrze korespondował ze scenami w kopalni.
Gdzie kręciliście zdjęcia?
Nakręcenie zdjęć w prawdziwej działającej kopalni z wykorzystaniem sprzętu i pełnej ekipy nie jest możliwe, dlatego często filmy kręcone są w kopalniach-muzeach.
Nam udało się wykorzystać poziom szkoleniowy Kopalni Wujek, który znajduje się na głębokości 300 m. Jest to poziom niewstrząsowy, niemetanowy, ale taki, na którym kiedyś był wydobywany węgiel, a obecnie górnicy przygotowują się do pracy zanim zjadą na niższe poziomy.
Zdjęcia realizowane były również w Kopalni Makoszowy – tam nakręciliśmy wszystkie sceny na powierzchni. Ta kopalnia została zamknięta kilka miesięcy przed rozpoczęciem naszych zdjęć, dlatego cała scenografia była dobrze zachowana.
Osobną kwestią była organizacja produkcyjna podziemnych zdjęć. Aby zjechać z około 30-osobową ekipą na dół, trzeba było się dobrze przygotować. Górnicy podzielili nas na podgrupy i zwieźli na dół w odpowiednim stroju, butach, w aparatach ucieczkowych. Przeszliśmy też wcześniejsze przeszkolenie jak zachować się na wypadek niebezpieczeństwa.
Jednego dnia mieliśmy dwa zjazdy, we znaki dawały się różnice ciśnień i inne niesprzyjające warunki. Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego zezwoliła również na udział w filmie ratowników górniczych, którzy dzielili się z nami swoimi doświadczeniami i bardzo dużo wnieśli do tej produkcji. Dzięki nim zyskała ona walor naturalizmu. Główne role grają zawodowi aktorzy – Łukasz Simlat, Bartek Topa, ale zaprosiliśmy też grupę Ślązaków, dzięki którym pokazujemy system pracy w kopalni.
Jeśli chodzi o oświetlenie, staraliśmy się zachować realizm akcji ratunkowej, podczas których jedynym światłem są lampki używane przez górników. Udało nam się zaświecić tymi lampkami przy niewielkim tylko wsparciu zewnętrznego światła, co dobrze przysłużyło się opowiadanej historii, tworząc specyficzny klimat niepewności, zagrożenia.
Żeby dostać się do zasypanego górnika ratownicy muszą drążyć wąski (96 cm średnicy) tunel, i to również udało nam się pokazać. Wzorując się na oryginale zbudowaliśmy specjalny tunel ratowniczy dla potrzeb realizacji zdjęć, ze specjalnym wycięciem z przodu i z boku, aby móc swobodnie fotografować.
Kręciliśmy kamerą Alexa mini z obiektywami Zeiss, a ciasną, ciemną przestrzeń oświetlaliśmy lampami LED-owymi. Wzięcie dużej ilości sprzętu, jazdy, dużych kamer było w tamtych warunkach niemożliwe. Ponadto, kiedy już zjechaliśmy na dół, nie mogliśmy wyjeżdżać o dowolnych porach, ponieważ kopalnia normalnie pracowała na kilku poziomach.
Warto też wspomnieć, że aktorzy Bartek, Łukasz i Andrzej Konopka poprosili nas o zorganizowanie zjazdu na poziom wydobywczy i incognito udali się na poziom prawie kilometr w dół. O piątej rano, poszli z górnikami na ścianę, ale w połowie drogi w dół zostali zdemaskowani, wydało się, że są aktorami (śmiech). Mimo to wszyscy byli dla nas bardzo życzliwi. Chociaż akcja toczy się na Śląsku, film ma uniwersalny charakter.
Rozmawiała Jolanta Tokarczyk
foto: Dreamsound, Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny, Studio Orka, Telewizja Polska
Publikacja powstała w ramach Społecznej kampanii edukacyjnej Legalna Kultura
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego