Historia, tradycja, obyczaje – na rodzinnych fotografiach
"Dawne śluby i wesela" – to kolejna publikacja Gminnego Ośrodka Kultury w Gierałtowicach. Tym razem jest to album zawierający zdjęcia zebrane wśród mieszkańców gminy. Wydawnictwo można śmiało traktować jako zwieńczenie ogromnego przedsięwzięcia, które było możliwe dzięki zaangażowaniu lokalnej społeczności.
Zaczęło się ponad dwa lata temu od wystawy „Śląski strój ludowy” – bo właśnie wtedy zakiełkował pomysł na kolejną ekspozycję. Wówczas jedna z osób pochwaliła się nam swoim zbiorem rodzinnych zdjęć i nieśmiało zapytała czy moglibyśmy je u siebie wykorzystać. Co prawda tematyka poprzedniej wystawy była inna ale żal było nie skorzystać z tak cennej inicjatywy – relacjonuje dyrektor GOK Piotr Rychlewski. Zaangażowanie lokalnej społeczności, pozyskanie jej aktywności do wspólnego działania to jedno z fundamentalnych zadań instytucji kultury. A o tym, jak bardzo udało się nam zaktywizować mieszkańców świadczy fakt, że dostarczyli ponad 130 zdjęć ze swoich prywatnych archiwów.
Do pomysłu udało się również przekonać panią Małgorzatę Pietrzak z Instytutu Korfantego w Katowicach, która czuwała nad stroną merytoryczną. Koniecznie należy tu nadmienić, że GOK Gierałtowice od momentu naszej poprzedniej wspólnej inicjatywy – wystawy stroju śląskiego – ma podpisaną umowę o współpracy z Instytutem Korfantego, który jest samorządową instytucją kultury województwa śląskiego – dodaje Piotr Rychlewski
To nie przypadek, że tematem przewodnim wystawy był właśnie ślub. Zawarcie związku małżeńskiego to często jeden z najważniejszych momentów w życiu dorosłego człowieka. Nie dziwi więc fakt, że chętnie uwieczniano się w takim momencie na kliszy fotograficznej. Do dziś jest to jedna z nielicznych okazji, gdy – w dobie taniej i ogólnodostępnej amatorskiej fotografii cyfrowej – powierzamy swój wizerunek zawodowym fotografom – wyjaśnia Małgorzata Pietrzak Specjalista ds. niematerialnego dziedzictwa kulturowego Instytutu Myśli Polskiej im. Wojciecha Korfantego. Już podczas współpracy z GOK nad wystawą fotografii archiwalnych na temat śląskich strojów ludowych zauważyć można było, iż wiele dokumentów tradycyjnego ubioru stanowią właśnie fotografie ślubne. Wybór tematyki ślubnej na kolejną wystawę archiwalnych zdjęć pozwolił dokonać przekroju kultury i tradycji społeczności gminy Gierałtowice pod innym kątem. Z jednej strony wprowadza nas w zagadnienie męskiego ubioru (męski strój ludowy jest już nieobecny). Z drugiej strony prowadzi nas przez kolejne dekady, pokazując nie tylko jak zmieniała się moda, ale także zwyczaje ślubne. Ukazuje także historię samej fotografii jako techniki, rzemiosła i sztuk – dodaje.
Zdjęcia były ogromnie różnorodne. Czasem były to fotografie przodków znanych jedynie z rodzinnych opowiadań ale zdarzały się i kadry z lat 60. i 70. Jak więc poddać je analizie i złożyć w spójną całość, która pokaże to co najistotniejsze? Małgorzata Pietrzak poradziła sobie z tym zadaniem doskonale, opisy kulturoznawcze były fantastycznym narratorem wystawy a następnie folderu. Obcowanie z fotografiami archiwalnymi to dla mnie zawsze czysta przyjemność. Patrząc na starą fotografię czuję się, jakbym zaglądała – przez dziurkę od klucza czy wizjer – do przeszłości. Wcielam się w rolę detektywa i na podstawie wskazówek zawartych w prostokątnym wycinku rzeczywistości staram się odpowiedzieć, co znajdowało się poza ramami kadru, co działo się przed mrugnięciem migawki i co stało się z bohaterami zdjęcia, kiedy odeszli sprzed obiektywu – podkreśla Małgorzata. Robię to ze świadomością, że każdy z nas jest jednym z ogniw łańcucha przodków, który ciągnie się od zarania dziejów. Niesamowita jest świadomość, że każde z tych ogniw to historia związku, z którego rodziło się kolejne. To między innymi historie miłości małżeńskiej, rodzicielskiej, świętowania, troski. A wszystko to działo się z „wielką historią” w tle, co także często możemy dostrzec na zdjęciach – mundury, polskie i niemieckie napisy, architektura…- wyjaśnia. Jednakże nie da się nie zauważyć, iż było to spore wyzwanie. Największą trudnością w opisywaniu zdjęć do wystawy i w próbie uporządkowania ich w spójną narrację czy podzielenie ich na grupy tematyczne – jest poczucie nieskończoności i ograniczenia. Ilość zdjęć jest ogromna, a przecież prawie na każdym z nich są inni ludzie, inne miejsca. To, ile jesteśmy w stanie się o nich dowiedzieć, ile o nich opowiedzieć – to tylko kwestia tego, ile czasu możemy poświęcić na badania, poszukiwania, rozmowy.
Sytuacja epidemiczna oddaliła w czasie przygotowanie wystawy, która odbyła się dopiero na początku października 2021 roku w gościnnych progach Domu Parafialnego przy kościele pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Gierałtowicach. Warto dodać, iż zdjęcia były uzupełnione o rekwizyty związane z tematem, wypożyczone na tę okazję z Izby łod Starki z Chudowa. Na wernisażu obecne były przede wszystkim osoby, które udostępniły swoje zdjęcia. Dlaczego zdecydowali się współtworzyć to wydarzenie?
– To nasza historia i tradycja, do której warto wracać. Często na samym dnie szuflad, na strychach leżą stare pożółkłe już rodzinne fotografie. My do nich nie zaglądamy, ale to przecież nasi bliscy, których zazwyczaj już wśród nas nie ma – przyznaje Bożena Procek, która wraz z mężem Jerzym dołączyła do współtwórców. Na zdjęciach, które były częścią wystawy „Dawne śluby i wesela” są też moi najbliżsi. Wzruszyłam się, że mogłam brać udział w takim wydarzeniu. Oglądając te fotografie przypomniałam sobie własny ślub oraz śluby moich dzieci. Niby to niewiele lat upłynęło ale wiele się zmieniło – zauważa. Dziękuję organizatorom za ten kawałek naszych wspomnień i historii, do której powinniśmy wracać. Właśnie takie wystawy związane z naszym życiem powinny częściej się odbywać byśmy nie zapomnieli jak się kiedyś żyło i skąd pochodzimy – podkreśla pani Bożena.
Kadrami z własnego ślubu ale nie tylko takimi, postanowili podzielić się również Teresa i Benedykt Szołtysek. Wesele z lat 70. to przegląd mody, a także biesiadnego stołu i muzykantów. Jak więc wernisaż wspomina Benedykt. Dla mnie ta wystawa miała wymiar sentymentalny. Część zdjęć weselnych zamieszczonych na wystawie dotyczyła nas samych, naszej rodziny i starszych mieszkańców Paniówek. Powiększony format zdjęć przygotowany specjalnie na wystawę, pozwalał rozpoznać bardzo wielu weselników. Żal tylko, że tak wielu z nich już nie żyje. Dla mnie osobiście była to okazja do wspomnień o tych, których znałem i kochałem, a o których na co dzień się nie pamięta. Miło było ich powspominać. Nie tylko zdjęcia stanowiły wystawę. Oprócz nich można było zobaczyć przedmioty związane z przyjęciem weselnym, butelki na piwo ze specjalnym zamknięciem, mniejsze butelki na oranżadę lub lemoniadę, o podobnym zamknięciu jak te na piwo . Oranżady i lemoniady miały zawsze na każdym weselu powodzenie u dzieci – dodaje Benedykt. Natomiast zestaw instrumentów muzycznych nawiązujących do weselnych zespołów wzbudził szczególne wspomnienia – W dzieciństwie mieszkałem w bezpośrednim sąsiedztwie sali tanecznej u pana Spyra w Paniówkach. Okna sali podczas zabawy weselnej były zawsze otwarte ( za wyjątkiem srogiej zimy) i w naszym domu było dosyć dobrze słychać dźwięki muzyki weselnej.
Małgorzata Pietrzak z Instytutu Korfantego również nie kryła podziwu dla tak zrealizowanej wystawy. Mieszkańcy gminy tworzą wspaniałą społeczność i posiadają piękne dziedzictwo kulturowe. Dowodem na to jest między innymi ilość osób, które udostępniają swoje rodzinne fotografie na potrzeby kolejnych wystaw – podkreśla. Jestem szczęśliwa, że zaproszono mnie do współpracy przy opracowaniu tych archiwalnych zdjęć, ponieważ dzięki nim mam poczucie, że lepiej poznaję coś, co można by nazwać śląską duszą. Znalazłam się w świecie czule przechowywanych cennych wspomnień i dobrych emocji. Myślę, że organizatorom udało się osiągnąć ten efekt również w stosunku do innych odbiorców wystawy – dodaje z uznaniem.
Dla wszystkich, którzy nie mogli przybyć na wernisaż i wystawę Gminny Ośrodek Kultury przygotował cyfrową wersję wystawy na stronie internetowej. Z tej możliwości skorzystali Ewa i Zygmunt Szymura.Wystawę oczywiście zobaczyliśmy na stronie GOK, świetna robota, mieliśmy też telefony od rodziny, która była na stacjonarnej wystawie – rozpoznali zdjęcia. Była okazja do wspomnień i wzruszeń – relacjonuje Ewa.
Nieobecny na wernisażu był również Rudolf Długaj, jednak możliwość udostępnienia archiwalnych zdjęć z rodzinnej kroniki była dla niego bardzo budująca. – Wiele osób niestety nie przywiązuje wagi do pamiątkowych zdjęć rodzinnych, nie mają sentymentu i wyrzucają – podkreśla z żalem. – Jest to bardzo przykre, dlatego tym bardziej ucieszył mnie fakt, że mogłem zdjęcia rodzinne udostępnić, do tak wspaniałego przedsięwzięcia jak wystawa. Nie mogłem uczestniczyć w wernisażu czego bardzo żałuję, jednak obejrzałem całą wystawę w internecie. Niektóre miejsca rozpoznałem, osoby też zwłaszcza, że jedno wesele było z moim udziałem. Byłem starostą na weselu Państwa Szołtysek z Paniówek. I myślę sobie jak przeglądam te zdjęcia „jaki człowiek był młody, kiedy te lata minęły”! – z nostalgią dodaje pan Rudolf.
Obecnie wystawa jest dostępna w formie stacjonarnej w Pałacu w Przyszowicach, gdzie dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Przyszowic cieszy oko odwiedzających to miejsce. Na stałe o każdej porze dnia i nocy dostępna jest wirtualna wersja do jej oglądania gorąco zachęcamy. Na stronie internetowej GOK w zakładce „wystawy” można obejrzeć wszystkie zdjęcia. Wydana w lutym publikacja „Dawne śluby i wesela” to ostatni element – zwieńczenie – naszego wydarzenia. Album już teraz można kupić w Gminnym Ośrodku Kultury w Gierałtowicach – informuje jego dyrektor. Jest to nie tylko pamiątka z samej wystawy ale również cenne źródło wiedzy o minionych czasach.
/M M-B/
foto: Mirosława Mirańska-Baraniuk