Panie na pierwszym planie

Beata Pitsz nie jest osobą anonimową w Gierałtowicach. Od 27 lat działa w miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Ta, ale też inne, pasje czynią z niej prawdziwą „Wonder Woman”...

Współcześnie łączenie pracy zawodowej z macierzyństwem jest standardem. Kobiety chcą być niezależne, rozwijać swoje pasje i angażować się społecznie. Nie rezygnują przy tym z macierzyństwa. Czy jest to wyzwanie? Absolutnie tak. Zapewne sporo czasu jeszcze upłynie nim przyzwyczaimy się do tego, iż określenie „słaba płeć” nigdy tak naprawdę nie powinno kojarzyć się z kobietami. To na nie spada coraz więcej obowiązków, przy czym wciąż muszą udowadniać, że wcale nie są gorsze od mężczyzn. A wręcz przeciwnie – wykazują niespotykane cechy multitaskingu (wielozadaniowości).

Idealnym przykładem takiej „Wonder Woman” jest czytelniczka Wieści, osoba, która zapewne niektórym z Czytelników jest znana.

Na straży od lat

Beata Pitsz od 27 lat działa w Ochotniczej Straży Pożarnej w Gierałtowicach. Jak zaczęła się jej historia z pożarnictwem i czym jeszcze wypełnia swój czas?

– Wszystko zaczęło się wiosną 1995 roku, gdy powstała Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza. W szkole było ogłoszenie o zapisach. Wówczas, jak wielu moich kolegów, zgłosiłam się. Zbiórki odbywały się w soboty. Poznawaliśmy sprzęt pożarniczy, uczyliśmy się rozwijania węży i budowy linii gaśniczej. Zimą były zajęcia teoretyczne, podczas których przygotowywaliśmy się do konkursów z Wiedzy Pożarniczej. Kilka razy udało mi się zdobyć I miejsce w gminnym konkursie i II miejsce na szczeblu powiatowym – opowiada Beata.

Ochotnicza Straż Pożarna to także coroczne zawody sportowo-pożarnicze, obozy wypoczynkowo-szkoleniowe pogłębiające wiedzę pożarniczą. To również kursy: dowódcy i instruktora Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej.

– Szkolenia i ćwiczenia są bardzo ważne, aby być ze wszystkim na bieżąco. Sprzętu nam przybywa, więc musimy ćwiczyć, żeby podczas akcji działania przebiegały szybko i sprawnie. Bierzemy też udział w różnego typu wydarzeniach kulturalno-społecznych, zawodach sportowo-pożarniczych, gdzie możemy rywalizować między jednostkami z całej gminy. Służymy naszemu społeczeństwu – dodaje nasza rozmówczyni.

W Polsce w Ochotniczej Straży Pożarnej działa niemal 70 tys. kobiet, mężczyzn jest prawie 10 razy więcej! Jak to wygląda w Gierałtowicach?

– W całej Polsce z roku na rok kobiet w Ochotniczej Straży Pożarnej, jak i w Państwowej Straży, jest coraz więcej. Znam dziewczyny, które również należą do straży w swoich miejscowościach. W naszej jednostce jesteśmy we trzy, czynnie bierzemy udział w ćwiczeniach i w akcjach. Ogólnie członków jest 23. Kiedyś było przekonanie, że straż to typowo męski zawód, ale teraz to się zmieniło. W straży, jak i w innych zawodach, które dawniej wykonywali mężczyźni, dziś są i kobiety – relacjonuje Beata. – Nie czuję, że jest to typowo męskie zajęcie. W straży jesteśmy sobie równi i pomagamy sobie: czy to ja chłopakom, czy też chłopaki mnie.

– Aczkolwiek są sytuacje, gdzie przydaje się męskie wsparcie – podkreśla. – Jeśli ktoś chciałby poznać, jak to wszystko u nas wygląda, spróbować swoich sił w roli strażaka, to zapraszam w nasze szeregi panie i panów.

Z maszyną za pan brat

Drugą pasją, dość świeżą w porównaniu ze strażactwem, jest szycie. W tej dziedzinie Beata jest samoukiem. Pomógł internet, filmiki i portale z poradami.

– A zaczęło się niewinnie parę lat temu od drobnych napraw i przeróbek ubrań. A gdy urodziła się najstarsza córka, postanowiłam coś dla niej uszyć. Zazwyczaj były to jakieś poduszki, pościel do łóżeczka, czy też kocyk, ot, takie proste rzeczy. Potem wymyśliłam sobie ubranko – a  dokładnie strój strażaka – które uszyłam specjalnie na sesje zdjęciową z okazji pierwszych urodzin – wraca do nie tak dawnych chwil gierałtowianka.

Niedawno na portalu społecznościowym Facebook założyła grupę HandMade – Pracownia różności, gdzie można zobaczyć „uszytki” na różne okazje, Ale nie tylko, bo także inne rękodzieła, np. obrazy na desce wykonane metodą string art. Jak sama mówi: – Lubię sobie pomajsterkować, stworzyć coś fajnego.

Prywatnie Beata jest mamą trójki dzieci: Julii (4,5 roku), Kuby (3 lata) i Zuzi ( 16 miesięcy).

– Są bardzo żywiołowymi, pełnymi energii dzieciakami. Mimo małej różnicy wieku między nimi, każde jest inne i każde ma swoje wymagania. Czas staram się tak zorganizować, aby poświęcić go rodzinie, swojej pasji, hobby – no i straży, choć nie zawsze jest to możliwe.

Beata Pitsz – kobieta, strażaczka, matka i pasjonatka szycia, udowadnia, że w każdej z nas drzemie siła i empatia.

Wszystkim kobietom życzymy siły, pasji, wsparcia i zrozumienia zarówno ze strony mężczyzn jak i kobiet. I wiary, że w życiu wszystko jest możliwe!

Mirosława Mirańska-Baraniuk

fot. archiwum prywatne Beaty Pitsz