Praktyka czyni mistrza - Wieści Gminy Gierałtowice : Wieści Gminy Gierałtowice

Praktyka czyni mistrza

- Aby płynnie wypowiadać się w języku obcym, należy otoczyć się nim, osłuchać, a następnie nieustannie i odważnie próbować się porozumiewać, czy to w pracy, czy w podróży – radzi gierałtowiczanka Anna Szczypka, autorka „Angielskiego z Mają”.

Bogusław Wilk: – Kim jest Maja?

Anna Szczypka: – Maja jest kilkuletnią dziewczynką. Chodziła w Polsce do przedszkola i uczyła się tam języka angielskiego, ale nigdy nie miała możliwości wypróbowania swoich umiejętności językowych w życiu codziennym.

– Po cóż przedszkolakowi znajomość angielskiego?

– Staje się jej potrzebna, gdy wraz z rodzicami przeprowadza się do Wielkiej Brytanii. W różnych sytuacjach: na spotkaniu z właścicielem domu, w którym zamieszka, w restauracji, gdzie uczy się zamawiać dania po angielsku, czy w zoo, gdzie pozna nową koleżankę.

– Jak sobie radzi w nowym miejscu?

– Znakomicie. Jest ciekawym świata dzieckiem. Pragnie porozumiewać się w nowym środowisku i nawiązywać nowe przyjaźnie. Jej otwartość sprawia, że robi postępy. To jeszcze bardziej ją motywuje. Oczywiście nie jest to proste, ale rodzice dodają jej otuchy.

– Nowe miejsce, inni ludzie, nieznany język – dość powodów, by dziecko się mogło zablokować. Czy tak w życiu bywa?

– To prawda. Każda zmiana otoczenia bywa dla dzieci niełatwym przeżyciem. Dlatego ważne jest, aby dziecku towarzyszył ktoś znajomy, kto pocieszy i wesprze je w trudnej sytuacji. Ale należy przy tym pamiętać o niesamowitej elastyczności dzieci, które często dużo łatwiej odnajdują się w nowym otoczeniu (nie tylko językowym) niż dorośli.

– Z czym kilkulatek z Polski na brytyjskiej ziemi ma największy (językowy?) problem?

– Największą trudnością w nowym miejscu zawsze jest komunikacja i przełamanie bariery językowej. Nieraz znamy wiele słów i struktur gramatycznych w języku angielskim, ale nie potrafimy ich użyć w odpowiednim kontekście. Wydaje mi się, że to jednak częściej dotyczy dorosłych, gdyż dzieci szybciej potrafią dopasować się do nowego środowiska językowego.

– Podobno w angielskim „pisze się „bęben”, a czyta się „skrzypce”… Czy wczesny kontakt dziecka z językiem obcym ułatwia osłuchanie się z nim, czy lepiej zagłębiać jego tajniki dopiero po niezłym przyswojeniu języka ojczystego?

– Jestem zwolenniczką wprowadzania języka obcego już w pierwszych latach, a nawet miesiącach, życia. Sama od roku mówię do moich dzieci w domu w języku angielskim i jestem zachwycona ich postępami. Przede wszystkim ich wysokim poziomem zrozumienia tego, co się do nich mówi. To pierwszy warunek, by dziecko zaczęło mówić w języku obcym. My także po narodzinach jesteśmy otoczeni językiem ojczystym, a mówić rozpoczynamy około drugiego roku życia. Cały proces trwa długo, warto więc otaczać dziecko językiem mówionym jak najwcześniej, czy to samemu mówiąc do niego czy też przygotowując mu odpowiednie środowisko (np. przez piosenki czy bajki).

– Opowieść o przygodach dziewczynki bardziej przyda się rodzicom i dzieciom przebywającym w Wielkiej Brytanii, czy też może być pomocna na miejscu, w kraju?

– Czytelnikami, o których myślałam w pierwszej kolejności, były dzieci i rodzice mieszkający tu, w Polsce. Wychodzę z założenia, że osoby zamieszkujące w Wielkiej Brytanii, tak jak Maja, będą naturalnie otoczone językiem angielskim. Natomiast dzieciom mieszkającym w Polsce i nie mającym kontaktu z obcym językiem w codzienności przygody Mai pokażą, że języka angielskiego warto się uczyć ze względu na realną potrzebę komunikacji, która w przyszłości prawdopodobnie się u nich pojawi. I chodzi nie tylko o zagraniczne podróże – już teraz mnóstwo pożytecznej wiedzy jest w internecie w języku angielskim. Mogąc korzystać z anglojęzycznych zasobów, dzieci i młodzież łatwiej będą zdobywać cenną wiedzę. Opowiadania napisałam w taki sposób, aby z jednej strony dziecko mogło utożsamić się z przygodami i przeżyciami Mai. Z drugiej zaś strony pragnęłam, aby były zakorzenione w realistycznym kontekście i w sytuacjach, w których każdy przeciętny człowiek może się znaleźć przebywając za granicą.

– A kim jest Autorka „Angielskiego z Mają”?

– Jestem żoną, mamą trójki dzieci (w wieku 3, 5 i 7 lat) i nauczycielką języka angielskiego z ponad 15-letnim stażem. W swojej pracy pomagam dorosłym przełamać barierę językową, kładąc nacisk na rozwój tzw. speaking skills, czyli umiejętności porozumiewania się w języku angielskim. Od pewnego czasu obserwując, w jaki sposób uczą się moje dzieci, zgłębiam tajniki naturalnego procesu przyswajania języka obcego przez dzieci.

– Co skłoniło Panią do napisania książki?

– Inspiracją były moje dzieci, które na dosyć wczesnym etapie naszej językowej podróży odmówiły czytania książek w języku angielskim 🙂 Szukałam więc na rynku pozycji, która w naturalny sposób, w kontekście dobrze im znanego języka polskiego, wprowadzałaby słowa, zwroty i wyrażenia w języku angielskim. Nie znalazłam takich książek, więc… sama napisałam opowiadania, które mimochodem i bardzo naturalnie wprowadzają język angielski.

– Czego Pani oczekiwała podejmując się tego przedsięwzięcia?

– Głównym moim celem było ułatwienie rodzicom wejścia ich dzieci w świat języka angielskiego. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy rodzic czuje się na siłach, aby mówić do swojego dziecka w języku angielskim (choć uważam to za najbardziej skuteczną metodę, nawet jeśli robimy to 15 minut dziennie). A czytanie mojej książki z dzieckiem to bardzo prosty sposób na rozpoczęcie przygody z językiem angielskim, a także na budowanie więzi. Nie trzeba znać angielskiego na wysokim poziomie, aby czytać moją książkę z dzieckiem. Aby rodzice czuli się komfortowo wraz z przyjaciółmi-anglistami nagrałam podcasty (do odsłuchania i ściągnięcia na mojej stronie www.angielskizmaja.pl/do-pobrania), dzięki którym każdy rodzic czytający opowiadania będzie w stanie poprawnie wymówić zawarte tam słowa i zdania po angielsku.

Pisząc książkę myślałam także o nauczycielach przedszkolnych i wczesnoszkolnych. Lektura mojej książki na pewno będzie niecodzienną przygodą na zajęciach czy lekcjach, nie tylko językowych.

– Czy efekt spełnił oczekiwania, czy wynikło coś innego?

– Największą satysfakcję sprawiają mi zdjęcia i wiadomości od rodziców małych wielbicieli Mai, których dostaję dużo i które motywują mnie do dalszej pracy. W czasie pracy nad wydaniem książki spotkałam wielu ludzi, którzy dzięki swojej życzliwości i pomocy pokazali mi, że tego typu pozycja jest bardzo potrzebna na rynku. Aby książkę wydać zorganizowałam zrzutkę i w ciągu miesiąca zebrałam ponad 100 proc. kwoty potrzebnej na wydanie opowiadań. W ciągu tego miesiąca otworzyłam się na media społecznościowe i od tego czasu bardzo dbam o moje profile na Facebook-u i Instagramie. W czasie promocji mojej książki spotykam wielu wspaniałych ludzi, dzięki których pomocy docieram do coraz to większej liczby czytelników i którym jestem niezmiernie wdzięczna. Wydanie własnej książki wymaga wielu umiejętności, między innymi współpracy (przede wszystkim z ilustratorem) i dobrej organizacji czasu, co przy trójce własnych dzieci jest dosyć istotną kwestią. Ciągle się tego uczę. Jedyne, co planowałam, a nie udało się, to spotykanie się z dziećmi w szkołach i przedszkolach, aby czytać z nimi „Maję…”. Pandemia jednak wymusiła modyfikację tych planów.

– Co, bazując na swoim nauczycielskim doświadczeniu, uważa Pani za najtrudniejsze w całym procesie przyswajania języka?

– Zastosowanie wyuczonego słownictwa oraz reguł gramatycznych w spontanicznej rozmowie, czy to biznesowej czy towarzyskiej. Aby płynnie wypowiadać się w języku obcym, należy otoczyć się nim, osłuchać, a następnie nieustannie i odważnie próbować się porozumiewać, czy to w pracy, czy w podróży. Praktyka czyni mistrza. Jako nauczyciel ciągle uczę się języka angielskiego i moją metodą jest słuchanie brytyjskiego radia i podcastów codziennie przez minimum 10 minut. Bardzo polecam tę metodę wszystkim osobom, którym ciężko wygospodarować czas na angielski, gdyż radia, audiobooków czy podcastów słuchać można spacerując, biegając, robiąc zakupy czy prasując…

– Co mogłaby Pani podpowiedzieć rodzicom, którzy chcą, by ich dzieci jak najwcześniej rozpoczęły naukę języka obcego, ale nie bardzo wiedzą od czego zacząć?

– Proponuję drogę, którą sama przeszłam z moimi pociechami. Całą przygodę rozpoczęłam od słuchania prostych piosenek po angielsku (na moim blogu można znaleźć darmowe tematyczne playlisty do pobrania). W swoim telefonie zapisane mam piosenki, których słuchamy w zależności od potrzeb (np. w kuchni o jedzeniu) i nastroju (potrzeba większego ruchu – taneczne). Następnym etapem było czytanie książek w języku angielskim. „Maja..” będzie wielką pomocniczką w przejściu z książek w języku polskim na książki w języku angielskim. Przy wyborze pozycji w języku angielskim proponuję rozpoczynać od tych najprostszych, tak aby dziecko nie czuło się przytłoczone. Kolejnym etapem może być wprowadzenie prostych wierszyków w codzienność dziecka (np. maybe yes, maybe no, maybe baby I don’t know). Wierszykami oraz innymi pomysłami na to, aby Wasze dzieci mogły rozwinąć językowe skrzydła dzielę się na swoich profilach na Facebook-u i Instagramie.

– Maja rośnie, radzi sobie coraz lepiej. Szykuje się kontynuacja jej przygód?

– Tak, właśnie rozpoczęłam prace związane z wydaniem drugiej części przygód z Mają. Zapraszam na swój profil na Facebooku (www.fb.com/angielskizmaja) i Instagramie (www.instagram.com/angielskizmaja), gdzie niebawem będę dzielić się szczegółami całego przedsięwzięcia.

Rozmawiał Bogusław Wilk

Foto: Aneta Groborz