Odszedł, ale pozostał…

Stulecie powrotu części Górnego Śląska do Polski zbiega się ze 150-tą rocznicą urodzin gierałtowickiego proboszcza księdza radcy Władysława Roboty. Ta okoliczność skłania do przywołania pamięci tej niezwykłej postaci kapłana i patrioty.

Ksiądz Wł. Robota posiadał  bardzo ciekawą osobowość, bogatą duchowo i intelektualnie, a przy tym był bardzo skromny. Te walory zjednywały Mu życzliwość i szacunek ludzi. Był kapłanem spełnionym, dobrym gospodarzem parafii, a jednocześnie zaangażowanym patriotą w sprawy polskie. W duszy grała Mu Polska od urodzenia. Przykładnie realizował swoje duszpasterskie powołanie, a równocześnie wierny postawie i przekonaniom swoich przodków pielęgnował w sobie przywiązanie do polskiej „ojcowizny”, języka i tradycji. Bóg i Ojczyzna były dewizami Jego życia. Był kapłanem na trudne czasy – nad Śląskiem szalała germanizacja, a duch ustaw wyjątkowych uzasadniał każdą antypolską działalność. W tej beznadziejnej zdawałoby się sytuacji, na Górnym Śląsku znaleźli się ludzie, w tym również księża, którzy nie przelękli się wszechpotężnego państwa niemieckiego i publicznie protestowali przeciwko zaborczym zakusom unicestwiania polskości ludu górnośląskiego. Wśród nich był ks. Władysław Robota, który miał odwagę uświadamiać mieszkańcom górnośląskiej ziemi, aby nie ulegali mamieniom tożsamościowo obcych środowisk, które szerzyły opinie, że Ślązak jest Niemcem tylko mówiącym po polsku,

W ówczesnym państwie niemieckim ks. Wł. Robota był osobą niepożądaną. Na Jego narodową działalność donoszono zarówno do władz świeckich jak i do zwierzchników duchownych. Wśród donoszących był między innymi starosta gliwicki, który  w 1914 roku szantażował księdza, że jeżeli nie zaprzestanie swej działalności patriotycznej zostanie wobec Niego zastosowany areszt prewencyjny. Z kolei zarząd krywałdzkiej Lignozy oskarżał księdza, że prowadzi z nim korespondencję w języku polskim. Oskarżenia spotykały Go również ze strony zastępcy patrona rządowego w Knurowie (Knurów należał wówczas do gierałtowickiej parafii). Wiele kłopotów sprawiał również ks. Wł. Robocie pan na Nieborowicach, baron Kurt Friedrich Schroeter, założyciel obozu przejściowego na terenie swoich leśnych dóbr w Nieborowicach tuż przed wybuchem II wojny światowej.

Ks. Wł. Robota nie uląkł się pogróżek, również aresztowania i dalej „roznosił” Polskę między mieszkańców Górnego Śląska, zasiewał ziarna polskości biorąc udział w różnych spotkaniach, przemawiając na wiecach od Cieszyna po Tarnowskie Góry.

Działalność na niwie narodowej nie przesłoniła księdzu Wł. Robocie Jego głównej misji – duszpasterstwa. Już w Łabędach jako wikariusz niemieckiego proboszcza dał się poznać jako głęboko uduchowiony i gorliwy kapłan. Ks. proboszcz Ledwoch bardzo cenił swojego pomocnika i nawet prosił wrocławską kurię, aby wycofała decyzję dotyczącą przeniesienie księdza do parafii w Zabrzu.

Po objęciu gierałtowickiej parafii  w 1902 roku ks. Wł. Robota natychmiast rozpoczął działania na rzecz podnoszenia religijnego, moralnego i narodowego ducha parafian. Zorganizował lub współorganizował wiele stowarzyszeń kościelnych i świeckich. Już w następnym roku duszpasterzowania założył Związek Parafialny, krótko później Związek Oświatowy, popierał polskie czytelnictwo religijne. Zadbał też o pochówek zmarłych, zakładając duży cmentarz na farskich polach. Przy Jego dużym wsparciu powstało w 1914 roku Towarzystwo Śpiewacze „Skowronek”. Pod wpływem donosów i oskarżeń niemieckie władze zakazały księdzu udostępniania plebanii do spotkań miejscowych stowarzyszeń, dlatego zakupił za własne pieniądze teren w centrum Knurowa, aby w latach 1913 – 1914 wybudować okazały gmach nazywany później Domem Związkowca. Była to bezmała pierwsza na Górnym Śląsku placówka dla kulturalnej działalności.

Ks. Wł. Robota wierzył, że Polska odrodzi się na Górnym Śląsku, ale trzeba tego bardzo chcieć. Dzięki Jego wkładowi w akcję plebiscytową i dyplomatycznym zabiegom Gierałtowice powróciły w granice odrodzonej II-giej Rzeczypospolitej. Spełniły się jego marzenia. W nowej rzeczywistości mógł się realizować jako kapłan i jako Polak więc kiedy dokonywała się parcelacja dóbr właściciela ziemskiego Franciszka von Raczka, założył Kasę Stefczyka, aby parafianie mieli możliwość zakupu ziemi dla siebie.

Trudno w ograniczonych ramach przedstawić wszechstronną działalność gierałtowickiego proboszcza. Jego duchowa spuścizna przetrwała w potomkach parafian. Materialną schedą jest natomiast wzniesiony Jego staraniem okazały, piękny kościół położony na planie krzyża. Proboszcz wiedział, że z pięknem polskiej wsi najlepiej harmonizuje barok. W niezwykłym wystroju jego wnętrza elementy biblijne łączyły się z polskimi, w tym również śląskimi. Bardzo ciekawy w swej wymowie był tzw. polski ołtarz fundacji ks. proboszcza. Niestety z pierwotnego wystroju pozostały tylko obrazy, na jednym z nich artysta Ludwik Konarzewski umieścił sylwetkę ks. Wł. Roboty. W inicjatywie wybudowania dużego, nowoczesnego budynku szkolnego ks. proboszcz miał również swój duży udział.

Propolską działalność ks. Wł. Roboty, zarówno w okresie polskiego niebytu, jak i później, bacznie obserwowały niemieckie władze, ale również antypolskie lokalne środowiska. Znalazł się więc na niemieckiej liście proskrypcyjnej osób do unicestwienia. Mimo ostrzeżeń, aby opuścił Gierałtowice ponieważ wybuch wojny był już bardzo bliski, miał wtedy powiedzieć swojemu wikariuszowi „…ale ja się z Gierałtowic nie ruszę. Moim obowiązkiem jest zostać i umierać między moimi owieczkami.” I stało się, i miał swoją Golgotę. Uprowadzony 8 września 1939 roku w godzinach wieczornych został lżony i katowany w pobliskiej gospodzie Szyrmla, a ziemskiego żywota dokonał w wymienionym już obozie w lesie nieborowickim. Tego kainowego aktu dokonali najmłodsi członkowie obozowego komanda.

Ks. Wł. Robota odszedł 83 lata temu, ale pozostał w historii i pamięci parafian. Pozostał i nie opuścił swoich wiernych, jest z nimi podczas każdej Eucharystii przy ołtarzu w swoim kościele, i modli się za dzisiejszych parafian oraz za pokój w Polsce i jej rozwój, nie tylko duchowy. I niech tak pozostanie.

Ps. W 1960 roku w luksusowym hotelu Paryża spotkał się niemiecki kanclerz Konrad Adenauer z premierem Izraela Dawidem Ben Gurionem. Po spotkaniu ten ostatni oświadczył, że skoro powojenne Niemcy są inne niż przedwojenne i wojenne, to nie odpowiadają za tragedię II wojny światowej; winni tej zbrodni są naziści. Kto więc dokonał mordu na gierałtowickim proboszczu?

Urszula Hajduk Kaczmarczykowa

Ilustracje: archiwum autorki