Moda na antyki ciągle rośnie

Stare meble, zastawy obiadowe, zegary, świeczniki, lampy czy obrazy mało znanych artystów – we współczesnych wnętrzach coraz częściej znajdują należne sobie, eksponowane miejsce.
Oprócz ich niewątpliwej wysokiej wartości materialnej mają coś więcej – duszę. Te przedmioty mają swoją niezwykłą historię – są bezcenną rodzinną pamiątką wiążącą się z niezliczoną ilością wspomnień. Przechodzą z pokolenia na pokolenie i zostawiają specyficzny ślad po naszych przodkach.

Czasem sama świadomość, iż jesteśmy w posiadaniu przedmiotu, który niegdyś należał do kogoś z rodziny jest emocjonalnie wyróżniająca. Zapewne większość z nas ma takie sentymentalne przedmioty. Dla niektórych skarby rodzinne stają się też motywacją by zmienić przestrzeń wokół siebie i nadać wnętrzu odmienny styl. Może też stać się ciekawą pasją polegającą na odwiedzaniu wszelkiego rodzaju „pchlich targów”  w Polsce a także za granicą. Ale bywają też osoby, dla których starocie tylko rupiecie, czekające gdzieś na strychu lub garażu na swój koniec.

Fascynacji przedmiotami z przeszłością zaczęła się u Ewy Szymury trzydzieści parę lat temu. Poniekąd z konieczności. Po wyjściu za mąż przeprowadziła się z nowego osiedla w Bielszowicach do domu teściów w Gierałtowicach. Przedwojenny budynek zamieszkiwały wówczas cztery rodziny. Nie było tam wygód. Brakowało typowej łazienki, były problemy z prądem itp.  Dla młodej dziewczyny przeprowadzka w takie miejsce to duże zaskoczenie. Pozytywną stroną tej sytuacji okazały się stylowe meble i rodzinne pamiątki. Istne cuda! Ponieważ w tamtych czasach królowały meblościanki postanowiłam, że u mnie będzie inaczej – wspomina pani Ewa.

            Wszystkie skarby to pamiątki rodzinne, nie tylko bliskiej rodziny ale i krewnych znajomych. Istotne jest, iż każda rzecz ma swoją historię, nie jest anonimowa, wiążą się z nią wspomnienia. Dlatego właśnie Pani Szymura trzyma się zasady iż nie kupuje rzeczy od obcych osób. Co ważne nie ingeruje w ich wygląd, lubi jak widać na nich upływający czas.  Niektóre meble dostałam już pomalowane, nad czym ubolewam. Większość  to moje ulubione, gdzieś zdobyte, wykłócone, wyszarpane dosłownie zagraconego garażu – skarby – podkreśla. Tak było z ostatnią zdobyczą czyli łóżeczkiem dla wnuka. Okazało się iż znajomym nie mieści się auto w garażu bo był on zagracony m. in. stuletnim dziecięcym łóżeczkiem przywiezionym ze Lwowa. Tydzień później stało u nas w domu, ku radości znajomych bo chcieli go oddać na złom. Nasz wnuk spał w nim 5 lat.

            Tajemniczą historię kryje natomiast zegar po babci. Nie działający już od 10 lat, który,  pewnej nocy ożył  i zaczął wybijać godziny. Następnego dnia pierwsza właścicielka umarła na zawał.  Nikt z rodziny nie uwierzył, że ten zegar nas ostrzegł dodaje z zadumą Ewa.

Niezwykły sentyment budzą też fotele teatralne, które córka Karolina przywiozła z teatru w Holandii, w którym pracowała. Po remoncie wyprzedawano różnego rodzaju przedmioty z tego miejsca. Córka kupiła je byśmy oglądając w komputerze przedstawienia z jej udziałem poczuli się jak w teatrze. Szkło chemiczne, próbówki, buteleczki to pozostałości po laboratorium wujka chemika. Teraz w nich przechowywane są przyprawy.  Na przestrzeni lat w naszym domu lokatorzy się zmieniali a wyprowadzając się każdy coś zostawił na strychu i w piwnicy. Udało nam się uratować parę perełek np. porcelanę z Ćmielowa, ciekawe wazoniki a nawet haftowaną pościel. Teraz używamy jej gdy, przyjeżdżają do nas dzieci z Wrocławia czy Barcelony. Uwielbiają ten nasz wiejski klimat, tak nie śpi się nigdzie!-podkreśla Ewa.

            Już od 18 lat źródłem inspiracji dla aranżacji wnętrza jest magazyn Elle Decoration. Gdy pierwszy raz przeglądała magazyn zobaczyła mieszkania w starych paryskich kamienicach projektowanych przez Haussmanna w latach 1852-1870. Większość była w amfiladzie z długim wąskim korytarzem. Tak właśnie wygląda nasze mieszkanie. Zaczęła się we mnie budzić wyobraźnia i tworzyłam własne wariacje ze stylowych mebli i przedmiotów jakie mieliśmy. Magazyn ten do dziś mnie inspiruje.  Ewa wypracowała w sobie zdolność łączenia starego z nowym. W jej domu pojawiły się przedmioty dizajnerskie. Do mojego masywnego  bardzo starego stołu po babci dołączyłam kultowe krzesła Phillip’a Starck’a z lat 50 tych. Moim marzeniem jest zawieszenie żyrandolu projektu Ingo Mauer’a. W kuchni na miesjcu starych młynków do kawy pojawiły się współczesne ikony wzornictwa firmy Alessi i Vitara. Apetyt na tego typu gadżety muszę bardzo hamować gdyż pachnie snobizmem a tego bym nie chciała. Staram się też ograniczyć ilość tzw. durnostojek i część moich skarbów pochowałam. A może boję się przyznać iż zbliżam się do tych antyków –dodaje żartobliwie.

/M M-B/